Strony

sobota, 26 września 2015

Chapter two: New York


Ciągle miotany ze skrajności w skrajność
Wiesz, tak dobrze znam to

Nowy York wyobrażałem sobie dokładnie tak jak go widzę. Pełno różnych od siebie ludzi, korki na ulicach, wiele skandali, mnóstwo starbucksów, mosty,pijani bezdomni. I ten zapach spalenizny. Perfekcyjna niedoskonała układanka. 
Zatrzymujemy się w jednym z najlepszych hoteli w mieście na Manhattanie. Wszyscy krzątamy się po busie, żeby zabrać rzeczy i trochę się ogarnąć zanim wejdziemy do hotelu. Na pewno czeka na nas mnóstwo dziennikarzy. Przecież nie mogę wyjść w pomiętej koszuli. Mija chwila i wszyscy są już gotowi do wyjścia. Pierwsi wychodzą dwaj ochroniarze,potem James, ja i reszta.Oślepia mnie blask fleszy.James zakazał nam się zatrzymywać i odpowiadać na pytania. Po minie Jane widzę, że jest strasznie wkurzona.Ona szczególnie nienawidzi paparazzi i dziennikarzy i niczego co jest z  tym związane. Twierdzi,że muzyka to jedno a sława to drugie.I ma rację.Nikt z nas nie przewidział, że będziemy aż tak rozchwytywani. Jane pokazuje środkowy palec dziennikarzom i wchodzimy do hotelu.
-Jane, co ja ci mówiłem o skandalach? - pyta ją James a my wybuchamy śmiechem.
-Pieprzyć to. - odpowiada i klepie Hernadeza po ramieniu. Są tego samego wzrostu. -No,Dieguś musimy znaleźć ci jakąś dziwkę,bo widzę, że coś marnie wyglądasz.
Hiszpan patrzy na nią i uśmiecha się seksownie.Robi to specjalnie, żeby potem pokłóciła się z Lisą.Już ja go znam.
-Już znalazłem. Ciebie - śmieje się na cały hotel.
James ucisza ich machnięciem ręki.
Lisa zakłada ramiona na piersi i idzie obrażona do pokoju jej i Jane. Dziewczyna idzie za nią i tłumaczy, że Diego to parszywy gnojek.
-Widzisz jak się załatwia takie sprawy? - uśmiecha się szeroko Hernadez.
W tym uśmiechu widzę,że Jane nie jest mu całkiem obojętna.Kocha się z nią droczyć i świetnie się razem dogadują. Na swój sposób. Gdyby Jane nie była lesbijką,może coś by z tego było.Chociaż w zespole nie ma miejsca na związki. Bo,gdy jedno pokłóci się z drugim,może doprowadzić to do rozpadnięcia grupy.
Ja mam pokój z Diego,Fede z Adamem, a Jane z Lisą. Mamy godzinę na ogarnięcie a potem wywiad. Wyciągam paczkę papierosów i zaczynam palić, podając przy okazji jednego Hernadezowi.
-Jane to suka - mówi wypuszczając kłębek dymu z ust.
Tak, tak, odpowiadam sobie w myślach,a jemu nic nie mówię. Nie chcę tego komentować. Godzina mija bardzo szybko, ogarnięci i świeżsi wychodzimy z pokoju przed czasem. James czeka na dole w restauracji na całą grupę. Ostatnia przychodzi Jane, ku zdziwieniu - bez Lisy. Diego oczywiście musi to skomentować.
-Już zerwałyście?
-Odpierdol się, bo przysięgam, że ci kiedyś wpierdolę - syczy przez zaciśnięte zęby.
Hernadez przewraca oczami,a James ich ucisza. Wszyscy jedziemy do ponoć najlepszej restauracji w mieście niedaleko hotelu. Tam ma na nas czekać dziennikarka.
Jane założyła słuchawki na uszy i udaje, że nikogo nie ma, Diego wyzywa ją pod nosem, a ja siedzę i rozmawiam z Fede i Adamem.
Po kilkunastu minutach, jesteśmy na miejscu.Wysiadamy z limuzyny, którą jechaliśmy i wchodzimy do restauracji niezauważeni.
-Odpowiadajcie na wszystkie pytania grzecznie, okej? Żadnych akcji,bo to wszystko idzie do gazety. Każde wasze słowo - tłumaczy James.
Hernadez się śmieje.
-Spokojnie, kierowniku.
Przy największym stoliku na samym końcu czeka na nas młoda szatynka, z notatkami i dyktafonem. James podchodzi do niej i się wita.
-Mają tylko pół godziny,później muszą wrócić do hotelu.
-Mają? Myślałam, że mam przeprowadzić wywiad z samym Leonem Verdasem.
Na samo moje nazwisko aż ściska mnie w żołądku. Reszta grupy patrzy na mnie podejrzliwie.
Nasz menadżer kręci głową i tłumaczy, że na pewno chodziło o całą grupę.
-Nie, to miał być Leon.
Świetnie. James odwraca się do nas.
-Verdas, idziesz.
-Nie - zaprzeczam. - Nie będę odpowiadał sam.
-Nie rób wiochy Leoś. - uśmiech się sztucznie Jane.
-No idziesz stary - mówi Diego.
-Dawaj - popiera go Fede.
Wszyscy wirują w mojej głowie.Coś szepczą. Niezrozumiale. Nie dam rady. Za duża presja.
James patrzy na mnie. Widzi, że nie dam rady.
-Leon chyba jest chory.Jest strasznie blady - zwraca się do kobiety. - Może Diego go zastąpi? - proponuje.
O tak to piękny pomysł, myślę.
Diego uśmiecha się i poprawia swój czarny T-shirt.
-Zawsze gotowy do akcji - podchodzi i całuje wierzch dłoni dziennikarki.
Oddycham z ulgą.
-Możecie wracać do hotelu.Macie niecałe trzy godziny przerwy. Powodzenia -  zwraca się do nas James.
Nasza czwórka wychodzi,Diego zostaje z dziennikarką i Jamesem.Wchodzimy do limuzyny,która odwozi nas prosto pod hotel.
-Ale nas załatwili.Co będziemy robić przez trzy godziny? - pyta Adam.
Jakbym tylko znał odpowiedź...myślę.
-Idź do burdelu - rzucam i szybkim krokiem udaje się do swojego pokoju.
Zamykam się na klucz.Tylko ja i moje myśli.Genialnie.
Biorę swoje leki na uspokojenie. Życie rockmena jest ciężkie. Przynajmniej moje.
Ukrywam w sobie wiele lęków. Udaje gnoja, który chodzi do łóżka z każdą napaloną fanką,robi sobie tatuaże,pali,pije,ale to wszystko przykrywka. Diego taki jest. Zawsze był.Odkąd się począł.A ja? A ja się taki stałem. To wielka różnica.
Kładę się w swoim łóżku. Mam trzy godziny na odpoczynek.Wreszcie. Patrze się w biały sufit i myślę co mógłbym zrobić przez ten czas wolnego.Jest tyle możliwości. Mogę obejrzeć trochę miasto,pójść do Starbucksa a potem nad jakieś jezioro, posiedzieć. Ale z jednej strony jak pokaże się w mieście, zaraz wszyscy się zbiegną po autografy i zdjęcia. Nie przeżyję tego.
Podskakuję na dźwięk pukania do drzwi. Może to Fede albo Adam. Wstaję i otwieram. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stoi Jane. Przyszła do mnie? Nie powiem, mamy dobre kontakty,droczymy się i w ogóle,ale w zespole tak jest.Trzeba się szanować i mieć w miarę dobre stosunki. Diego jest jej o wiele bliższy, mimo, że na rzut oka widać, jak się nienawidzą.To tylko taka przenośnia.Mniej więcej.
-Mogę wejść? - pyta spokojnie.
Może chcę pogadać jak przyjaciel z przyjacielem? Bez żadnych zbędnych tekstów o lodach i seksie.
-No - rzucam i wpuszczam ją do pokoju. -Coś się stało?
Siada na łóżku. Siadam obok niej.
-Nie, w sumie nic takiego. Chcę pogadać. Jak człowiek z człowiekiem. Mogę?
-Możesz.
Jane jest dziewczyną. Jest też lesbijką więc zawiera przyjaźnie z facetami a z dziewczynami chodzi. Na odwrót niż inne dziewczyny. Proste.
-Czy Diego...no wiesz, nienawidzi mnie? Bo niby się droczymy jest fajnie,ale czuję, że czasami ma ochotę mi przywalić. Rozumiesz? Zależy mi na nim. Jak na przyjacielu,oczywiście.
Zastanawiam się chwile co jej odpowiedzieć.
-Wiesz jaki jest Diego. Dogadujecie się świetnie.
-Słyszałam jak nazwał mnie suką.
-On tak mówi na wszystkich.Mnie kiedyś nazwał pedałem. Choć wcale nim nie jestem.
-To nie to samo. Ja się nie obrażam jak ktoś nazywa mnie zdzirowatą lesbą.
-Bo nią jesteś więc to nie jest obraźliwe.
-Słucham?
-Co?
-Właśnie potwierdziłeś, że jestem zdzirą.Dzięki.
-Ale...
-Żartuję.
-Spoko.
I wybuchamy śmiechem.

***

Godzinę później kupuję razem z Fede kawę w Starbucksie niedaleko hotelu. Wyszliśmy w czarnych okularach i kaszkietach. Siadamy przy stoliku. Diego wrócił chwilę po tym jak wyszła Jane. Był taki zjarany, że nie wiem.Powiedział, że załatwił numer tej dziennikarki i mają się umówić na wieczór. Cały on.
-Dziwie ci się - mówi Federico.
-Bo? - upijam łyk kawy. Kofeina dobrze mi zrobi, przed próbą do koncertu.
-Bo nie chciałeś, żeby to z tobą przeprowadzono ten wywiad. Diego znowu zabłysnął. Nie wkurza cię to?
-Nie nadawaj na mojego przyjaciela.
-Nie nadaje.Tylko mnie to wkurza i dziwie się, że ciebie nie.
-To mój przyjaciel. Ja się nie nadaje do takich rzeczy. Śpiewam i rozdaje autografy. Tyle.
-Okej - odpowiada i temat się kończy.
Chwilę jeszcze gadamy i sączymy nasze kawy. Fede idzie do toalety,zostawiając telefon na stoliku. Gdy odchodzi przychodzi jakieś powiadomienie. Biorę telefon i sprawdzam. Może nie powinienem,ale ciekawość wygrywa. Zwłaszcza, że cały czas prawie na nim siedział. Czytam i nie mogę uwierzyć w to co jest napisane. To chyba jakiś głupi żart.Jakiś kawał.To jest ustawione. Gdzieś znajduję się ukryta kamera. Chciał, żebym to zobaczył. Chciał, żebym na nowo umarł.

Najpopularniejsza blogerka ostatnich miesięcy,właśnie leci do Nowego Yorku, żeby pracować nad swoją pierwszą płytą. Francesca jest zdeterminowana i gotowa do pracy.

No i kurwa pięknie.

xxx
(Odnowiłam http://mow-tylko-szeptem.blogspot.com/ , zapraszam.)
hejo,siemka,czołem.
Jak się macie w tą deszczową,pochmurną, jesienną sobotę?
W rozdziale błędów być nie powinno, przynajmniej się starałam by nie było. Jak coś to je poprawie. 
Mam nadzieje,że się podoba. Jeśli tak to pamiętajcie o skomentowaniu. Na razie widziałam tylko,że dwie osoby to czytają. Czyżby?
Widzimy się za tydzień, jak zawsze :)
Pozdrawiam i miłego tygodnia!
CV.


sobota, 19 września 2015

Chapter one: Reality


Dzisiejszego wieczoru szukam piosenki
Wciąż zmieniając stacje

Po koncercie idę za kulisy i zażywam swoje leki na uspokojenie. Zawsze po koncercie, mam podwyższoną adrenalinę. A to mi nie służy. Nadal słyszę krzyki i oklaski, chociaż jest już po wszystkim. Ludzie naprawdę nas kochają. Kto by pomyślał,że All for you stanie się kiedyś takie sławne. Od roku gramy tak naprawdę, dla większej publiczności, a już mamy za sobą kilka nagród i nominacji. No i teraz trasa. LA mamy już za sobą. Teraz czas na Nowy York.
-Mam ochotę na dobry seks - podchodzi do mnie Diego i podaję mi butelkę wody gazowanej.
Śmieje się.
-Na pewno znajdziesz jakąś napaloną fankę. Wystarczy tylko się postarać.
Jane słyszy wszystko i mówi:
-Dlaczego zawsze chcę wam się pieprzyć po koncercie? To niedorzeczne.
-Idź do swojej dziewczyny i nie dziubaj tyle tym swoimi dziobem. Faceci mają swoje potrzeby - odpowiada Diego.
Jak ja kocham te ich rozmowy myślę.
Jane od dwóch lat jest w związku z niejaką Lisą. Nie jest w naszym zespole,ale jest jego wielką fanką. Nikomu nie przeszkadza orientacja Jane. Wręcz przeciwnie. Ja osobiście ją za to podziwiam. Nigdy się z tym nie kryła.
-Przynajmniej ja jestem w związku. Nie to co ty Dieguś - uśmiecha się sztucznie i odchodzi.
Hernadez kręci głową i klepie mnie po ramieniu.
-Idziemy po jakieś laski?
-Idziemy - przytakuję.
Praktycznie po każdym koncercie znajdujemy z Diego jakieś napalone dziewczyny, fanki i idziemy z nimi do łóżka. Tak,żeby oderwać się od wszystkiego. I się rozluźnić.
-Te są spoko - Diego wskazuje palcem na dwie blondynki siedzące przy barze.
Jako,że to klub po koncercie ludzie normalnie się bawią. Piją,palą, tańczą i pieprzą się w kiblach. Rozkosz.
Mój przyjaciel od razu przechodzi do rzeczy i bierze się za pierwszą blondynę. Mi pozostaje ta druga i szczerze powiedziawszy jest ładniejsza. Ale Diego zawsze miał inny gust.
-Mogę postawić ci drinka? - pytam jak najbardziej seksownym głosem, na jaki tylko mnie stać.
Dziewczyna patrzy na mnie jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś sławny proponuje, że postawi jej drinka. Normalka.
-Jasne - odpowiada po chwili. -Ty jesteś Leon prawda? Główny wokalista All for you. Świetnie graliście. Uwielbiam wasze kawałki, a zwłaszcza Magnetic. Jest taka ostra.
Śmieje się i proszę barmana o dwie szklanki whisky.
-Wrócę w nocy, jak będziemy wyjeżdżać do Nowego Yorku - szepcze mi na ucho Hernadez i odchodzi z blondyną.
Dlaczego jemu zawsze tak szybko idzie?
Pijemy nasze drinki i pytam wreszcie.
-Masz ochotę na pójście w milsze miejsce? - robię znaczący wyraz twarzy.
-Seks? - pyta prosto z mostu. - Jestem jedną z tych fanek,które mają zaszczyt kochać się z gwiazdą po koncercie?
Śmieje się głośno.
-Powiedzmy.
-Nie znasz nawet mojego imienia.
A po cholerę mi twoje imię? myślę.
-Wyglądasz mi na Alice.
-Jestem Donna.
-No, zgadłem.
Śmiejemy się.

***

O 2 w nocy zaczynam się zbierać. Zbieram swoje ubrania i ubieram się. Nie mogę się spóźnić. W trasie wszystko musi być na czas. Donna leży przykryta kocem.Patrzy na mój tatuaż na żebrach. Jest to cytaty ,,Popadam już w depresje,nie czuje nic kompletnie''
-Kojarzę ten cytaty. To chyba nawet z waszej piosenki prawda?
-Yhym - przytakuję.
-Sam go wymyśliłeś?
-Wszystkie piosenki z płyty ,,Magnetyczna'', pisałem sam.Miałem wtedy trudny okres w życiu i tak powstało 12 piosenek w sam raz na płytę - tłumaczę,choć nie łatwo mi o tym mówić.
-Są o depresji,rozstaniu,poświęceniu i romansie. Zakochałam się w nich.Jak dowiedziałam się, że będziecie grali w LA, krzyczałam z radości.Nie mogłam tego przegapić. A jeszcze jak do mnie podszedłeś i...- urywa rozmarzona.
Nie powiem - jest piękna. Taka naturalna,ale to nic więcej. To tylko kolejna fanka na jedną noc.
Jestem gotowy do wyjścia. Znowu muszę powiedzieć bye.
-Muszę lecieć.Nowy York czeka.
-Spotkamy się jeszcze? - znowu to samo.
Każda o to pyta. Potem o numer telefonu,adres e-mail itp.
-Wątpię.
Blondynka owija się kocem i podchodzi do mnie.
-Byłam tylko zabawką na jedną noc?
Jaka ty mądra myślę.
-Od początku wiedziałaś na co się godzisz.
-Każda by skorzystała na moim miejscu - ma rację,oczywiście.
Przewracam oczami. Czy jest na tym świecie dziewczyna,która odpowie ci tak samo bye i na tym koniec? Raczej nie.
-Donna, muszę iść bo się spóźnię.
Dziewczyna rzuca koc w kąt i stoi przede mną całkiem naga. Chcę mnie uwieść? Jeśli dam się na to nabrać, chłopaki pojadą beze mnie,a ja nie mogę przegapić Nowego Yorku. Podobno są tam najgorętsze i najlepsze laski.
-Jestem cała twoja. Zrób ze mną co zechcesz.
Łapie się za głowę. Drugi raz mi się to już zdarza. Choć za pierwszym było dużo łatwiej.
Na szczęście ktoś puka do drzwi a po chwili je otwiera. To Diego. No i świetnie.
-Stary widzę, że bawisz się w Greya,ale naprawdę musimy już lecieć.
Śmieje się w duszy. Hernadez mnie uratował.
-Puka się - syczy Donna i owija się ponownie.
-Przecież pukałem.Trzeba było otworzyć - broni się mój przyjaciel.Zachowuje się tak jakby wcale nie ruszyło go to,że zobaczył ją całkiem nago.
Nic nie mówiąc wychodzę z pokoju, razem z Diego. Słyszę, że blondynka chcę mój numer telefonu,ale nie odwracam się.
Bus All for you stoi już pod klubem. Jane,Fede,Adam i Lisa są już w środku i czekają na nas. Jak wcześniej wspomniałem Lisa jest tylko dziewczyną Jane. Nie gra z nami.
-I jak pieprzątko, udało się? - Jane śmieje się na cały głos. Za dużo wypiła.
-Nie ma takiego słowa w słowniku. - warczy Diego żartobliwie.
Siadam na swoim łóżku.Nie mam siły.Muszę zażyć leki. Wyciągam całe pudełko z torby i biorę dwie.
Nasz menadżer James streszcza nam plan dnia i koncertu w NY. Przyjedziemy, mamy godzinę na ogarnięcie, potem wywiad, dwie godziny przerwy, próbę i o 9 koncert.Po koncercie mamy 3 godziny dla siebie i fanów i jedziemy do San Francisco.
-A gdzie czas na seks? - pyta mnie po cichu Hernadez.
Kręcę głową i ziewam.
-Leon, widzę, że już zasypiasz.Może zrobię ci loda na rozbudzenie? - śmieje się Jane.
Lisa patrzy na nią wkurzona jej słowami. Wybucham śmiechem.
-Jak Lisa pozwoli to z chęcią.
Chłopaki mówią, że im też może zrobić i śmieją się głośno.
-Wy zawsze o jednym - przewraca oczami James i idzie do innej części busa.
-Zaśpiewajmy coś - proponuje Federico. Wyciąga gitarę klasyczną. - Pobudka?
Wszyscy się zgadzają. Fede gra pierwsze dźwięki i zaczyna śpiewać:

Zrobiłbym wszystko, żebyś była szczęśliwa
Ale ty nie musiałaś mnie tak traktować
A teraz pokonałaś mnie w mojej własnej grze
Znalazłem ciebie jak nieźle spaliście
A twój kochanek głośno krzyczał.*

Dołączamy się do niego. Nawet Lisa. Pamiętam jak to pisałem. Byłem w totalnym dołku. Straciłem miłość swojego życia - tak wtedy myślałem - popadłem w depresje. To był toksyczny i burzliwy związek,ale miał jakąś przyszłość. Minęło dwa lata.Nie czuje już tego bólu.
Po skończonej piosence spoglądam na zegarek w swoim iPhonie. 3:04. Spać już mi się nie chcę,ale Diego i Adam są wykończeni.Kładą się do łóżek.
-Jakie cioty. - komentuje Jane.
Hernadez rzuca w nią poduszką.
-Zamknij pysk.
Lisa wstaje i wychodzi z pokoju, kierując się na drugą część busa. Jane idzie za nią. Prawdę mówiąc Lisa nie ma być o co zazdrosna, to tylko Diego. Diego który nie tknął by lesby za żadne skarby. A Jane nie tknęłaby faceta.
-Ostro - komentuje.
Słyszymy kłótnię Lisy i Jane:
-Cały czas podrywasz Diego,albo Leona. Zresztą wszystkich podrywasz.
-Co? To śmieszne,Lisa. Przecież wiesz,że to tylko moi przyjaciele z którymi lubię się podroczyć. Nie byłabym z żadnym z nich, to dziwkarze. - na słowo ,,dziwkarze'' aż się wzdrygam.
Dobrze,że Diego już śpi, bo by jej nie podarował. Zresztą ja sam jej nie podaruje.
-Wolę dziewczyny. - mówi Jane,a ja czuje,że się przy tym uśmiecha.
Nie chcę mi się słuchać dalej o czym mówią. Kładę się na swoim łóżku. Fede powoli zasypia. Po chwili zostaje sam bo chłopaki śpią, a dziewczyny nadal rozmawiają.Myślę o Nowym Yorku i o tym co mnie w nim czeka. Wreszcie Jane z Lisą wracają do pokoju.
-Wszyscy już śpią? Boże, jakie mózgojeby - śmieje się moja kochana przyjaciółka.
-Odpierdol się - mruczy Hernadez przez sen.

*Maroon 5 - Wake up call

xxx
Witajcie.
Błędów raczej nie ma a jeśli są to poprawię je kiedy indziej :) Tak więc prezentuje się jedyneczka. Coś czuję,że to moje klimaty :D
Następny rozdział za tydzień w sobotę. Czekajcie cierpliwie :D
Pozdrawiam.

CV.


sobota, 12 września 2015

Prologue


Możesz udawać, że tak powinno być
Ale nie jesteś w stanie trzymać się z dala ode mnie...

Wchodzę na scenę. Chłopaki są już przy swoich instrumentach i zaczynają pierwsze brzmienia. Podchodzę do mikrofonu i sięgam po gitarę elektryczną. Dołączam się do chłopaków, śpiewając po kolei słowa naszej piosenki. 

Więc co próbujesz mi zrobić?
Nie możemy przestać, jesteśmy wrogami
Ale dobrze się dogadujemy, kiedy jestem w Tobie, o tak
Jesteś jak narkotyk, który mnie zabija
Odciąłem się od Ciebie zupełnie
Ale jestem tak bardzo odurzony, gdy jestem w Tobie*

Publiczność szaleje,a my dajemy coraz większego czadu. Zatracamy się w piosence, w słowach, w brzmieniach. Wszystko jest idealnie. Nie mogę opisać tego co czuje. Po skończonej piosence słyszę oklaski i tylko to się liczy. Kropka potu spada z mojego czoła prosto na dół.
Czas na kolejne hity.

*Maroon 5 - Animals

xxx

Założyłam bloga,którego planowałam założyć od dłuższego czasu. Będzie Leoncesca,tyle mogę wam zdradzić. Mam głowę pełną pomysłów,myślę,że dam radę i z blogiem i ze szkołą. Niestety,druga gimnazjum.
Chcę,żeby rozdziały pojawiały się regularnie,co najmniej co tydzień.Czy mi się uda? Nie wiem. Ale wiem jedno. To opowiadanie muszę skończyć. Nawet,żeby się waliło i paliło.

CV.