sobota, 7 listopada 2015

Chapter seven: Dream


Miłość nie musi być idealna, 
wystarczy, by była prawdziwa

Całuję ją po szyi. Delikatnie, tak jak to zawsze lubiła. Przestaje i patrzę jej w oczy.Przygryza wargę.Jest naga i spragniona.Biorę się więc do pracy. Najpierw zajmuje się jej piersiami. Zawsze dostawała szału,gdy je pieściłem.Oczywiście w dobrym sensie.Ciekawe czy po dwóch latach coś się zmieniło.Najpierw je całuje na co wygina się w łuk. Wiedziałem. Następnie ssę jej sutki,aż stwardnieją. Następuje taka sama reakcja z jej strony.Jest strasznie wrażliwa.Zawsze to mi się w niej podobało.Zostawiam piersi i pocałunkami zjeżdżam w dół...

Budzę się momentalnie. Kurwa. To był tylko sen. Dlaczego? Był taki realistyczny...miałem wrażenie,że to się dzieje naprawdę. Niestety. To się już nigdy nie wydarzy. Miałem szanse parę lat temu. Teraz ją straciłem. Fran mnie nie kocha. I już nie pokocha.
Dzisiaj gramy w jakimś klubie dla małej publiczności. Jutro w nocy wyjeżdżamy do kolejnego miasta. Jeszcze tydzień i nasza trasa się kończy. Chyba,że James znowu coś wymyśli i się przedłuży. Mam nadzieję,że ten ,,horror'' nie potrwa długo.
Zespół jest świetny. Gramy jak gramy,ale to możliwości. Fajne możliwości. Wiele razy myślałem,żeby odejść, zrobić coś innego,ale nie potrafiłbym zostawić chłopaków i Jane. Teraz do mojego życia wróciła jeszcze Francesca,trochę się pozmieniało. Nie żałuję,że jest. Przynajmniej możemy się przyjaźnić. Właśnie,przyjaźnić. To co wczoraj się stało było...dołujące,że tak to ujmę.
Przyszła Fran a ja siedziałem na kanapie w słuchawkach na uszach. Gdy tylko ją zobaczyłem,ściągnąłem je i uśmiechnąłem się blado.
-Co tu robisz? Gdzie Diego? -zapytałem.
-Powiedział,że źle się czujesz. I to przeze mnie. Przyszłam sprawdzić czy to prawda.
Nie słuchałem jej. Patrzyłem na jej szlafrok. Na jej ciało. Na jej twarz.
-Leon czy ty mnie słuchasz?
-Nie - odpowiedziałem krótko.
Zmarszczyła brwi.
-Przepraszam - dodałem. -Wszystko ze mną okej.
-To po naszej wczorajszej rozmowie? Chodzi o to,że powiedziałam,że cię nie kocham?
Zatkało mnie. Nie spodziewałem się,że się domyśli. Ale ona zawsze taka była. Czytała z oczu,zachowania,wyrazu twarzy. Czasami miałem wrażenie,że jest jakąś czarownicą.
-Nie - skłamałem tak prawdziwe,że się nie domyśliła. Chyba.
-Okej.Pójdę sobie - już miała złapać za klamkę,gdy wstałem i podszedłem do niej.
-Naprawdę to koniec? Nic już nie da się zrobić? Już mnie nie pokochasz? - pytałem cicho przy jej uchu.
Widziałem jak zamyka oczy,choć była odwrócona do mnie tyłem.
-Nie - odpowiedziała krótko i spokojnie.
Sekundę później już jej nie było.
I tak przebiegła nasza wczorajsza rozmowa. Potem poszliśmy do klubu paczką. Nie chciałem,ale z Diego nie dało się dyskutować. Po prostu było mi źle. W sumie nie spodziewałem się,że odpowie tak,ale powiedziała zwykłe nie i wyszła. Tak nie robi dziewczyna z którą dwa lata temu się pieprzyłeś. I którą kochałeś. Całym sobą. A ona to odwzajemniała. Przynajmniej tak myślałem. Teraz,gdy patrzę z perspektywy czasu, zdaję mi się ,że to był jakiś sen. Że to wszystko sobie uroiłem i nigdy nie byliśmy razem. Nigdy nie widziałem jej nago,sam wymyśliłem sobie jej ciało. No dobra to głupie. Przecież niedawno pływaliśmy nago w jeziorze. Coś tam jednak widziałem.
Podnoszę się z łóżka i idę do kuchni. Diego chrapie na kanapie. Wczoraj Jane go załatwiła. Te zdjęcia są boskie. Wysłała mi jedno,żebym to ja mu pokazał pierwszy. Potem ma się z nią rozgadać. Uśmiałem się jak nie wiem co. Nigdy nie wpadłby na taki pomysł. Jestem za głupi.
Humor mi się trochę poprawił. Nie będę mięczakiem. Nie jestem taki. Chyba?
Robię sobie czarną jak smoła kawę. Trzeba dobrze zacząć dzień. Coś czuję,że Hernadez będzie cały dzień spał i dopiero pod wieczór się ogarnie na koncert. No trudno. Poczekamy sobie z Jane. Należy mu się trochę, jeszcze za to co powiedział Francesce. Chociaż co ją to obchodzi? To ona uciekła. Uciekła ode mnie, bez wyjaśnień. Powinienem mieć ją gdzieś. A jednak pozwoliłem jej tu przyjechać. To moja wina. Mam nadzieje,że odejdzie z mojego życia tak szybko jak do niego wróciła.
-Jane,szybciej. Szybciej! - słyszę głos Diego. Mówi przez sen.
Kurde,on śni o Jane. I to jeszcze co śni...nawet nie chcę myśleć co oni tam robią w jego głowie. Śmieje się cicho. On jest taki nieprzewidywalny.

***

Tak jak myślałem Hernadez obudził się godzinę przed samym koncertem. Ominęła go próba,musiałem tłumaczyć się za niego Jamesowi.Jakoś dałem radę unikać Fran,przez cały dzień. W sumie wyszedłem tylko do restauracji hotelowej i na próbę. Ale i tak mi się udało.
Czekam z Jane na Diego w garderobie. Uśmiechamy się do siebie. Ja trzymam telefon ze zdjęciem. Gdy wchodzi Herndez zaczynam mówić:
-Stary,nie wiedziałem,że jesteś gejem - próbuję powiedzieć to bardzo poważnie. Nie wiem czy mi wyszło.
-Nie mam czasu na pierdoły,Verdas. Mam kaca. Nieźle mnie wczoraj załatwiliście.
Jane nie może się powstrzymać i wybucha śmiechem. Kiwa głową w moją stronę na znak,że mam mu pokazać to zdjęcie. Wyciągam rękę w jego stronę a on patrzy na mnie szerokimi oczami.
-Co to kurwa jest? - wrzeszczy próbując wyrwać mi telefon.
-No mówiłem,że jesteś gejem,a ty mi nie chciałeś uwierzyć - teraz to ja się śmieje.
Jane pokazuje mu resztę zdjęć,które ma na swoim telefonie.
-Ja pierdole - łapie się za głowę. -Stary myślałem,że jesteśmy przyjaciółmi.
-Bo jesteśmy,ale oboje nas podkurwiłeś,Hernadez. Musiałeś za to zapłacić.
-Nie pokazujcie tego nikomu - rozkazuje.
Wymieniamy spojrzenia z Jonson.
-Nie pokażemy,jeśli przestaniesz mnie wyzywać i śmiać się z mojej orientacji.
-I przestaniesz wtrącać się pomiędzy mną a Fran - dodaje.
Diego przewraca oczami.
-Dobra,kurwa mać. Ale gęba na kłódkę. A teraz sorry,ale czeka nas koncert.
Uśmiechamy się pod nosem z Jane. Nic już nie zrobi. Jest bezradny.

***

Po koncercie otrzymujemy wielkie brawa. Szybko schodzę ze sceny, za kulisy. Biorę łyk wody i wyciągam słuchawki z uszu. Fran znowu była na widowni, w pierwszym rzędzie. Unikałem jej wzroku. Pierdole takie coś. Albo coś do mnie czuję,albo nie.
-Leon - słyszę jej głos tak jak za pierwszym razem,kiedy wróciła.
Odwracam się. Ślicznie wygląda.
-Hej.
-Hej. Nie widzieliśmy się cały dzień. Super grałeś.
-O co chodzi? - podnoszę brwi. - Chcesz może mi coś powiedzieć?
-Tak - odpowiada zrezygnowana. - Chcę cię przeprosić. Nie powinnam wychodzić.I jeszcze ta impreza... - przerywam jej.
-Nie ma sprawy.
Uśmiecha się lekko.
-Zadałeś mi wczoraj kilka pytań. Chce na nie odpowiedzieć.
Nie mogę zrobić nic innego,jak posłuchać odpowiedzi, myślę.

xxx
*Jeśli przeczytałeś to skomentuj*

Hejka naklejka. 
Bardzo was przepraszam,że nie dodałam rozdziału w tamtym tygodniu,ale sami wiecie, Wszystkich Świętych i wgl. Było trochę zamieszania. Ale rozdzialik już jest,więc nie musicie się martwić :D
Widzimy się za tydzień :*

CV.


sobota, 24 października 2015

Chapter six: Diego & Jane POV'S


Spraw bym czuł ciepło,
 spraw bym poczuł chłód.

(Diego)

Następnego dnia po koncercie, mamy dzień wolnego. Cały dzień na wyrywanie panienek. O tak. Wczoraj niestety żadnej mi się nie udało zaciągnąć do łóżka. To miasto jest jakieś dziwne.Chyba z desperacji pójdę do Jane.Nie! To lesba. Nigdy bym jej nie tknął.W dodatku jest popieprzona. Brzydzę się, że nawet o tym pomyślałem. Chociaż w sumie jakby na to patrzeć,to kobieta. Ładna,ale głupia.
Idę do kuchni zrobić sobie kawę. Leon śpi. Francesca nieźle go wczoraj zdołowała.Pamiętam co ten facet przez nią przeżywał.Nie było dnia,gdyby nie mówił o jej boskim ciele,zapachu,oczach,włosach,charakterze...
Był zakochany po uszy. I wydaję mi się,że nadal jest,ale się tego boi.To tylko moje skromne zdanie. A kto słucha zdania,Diego Hernadeza? Nikt.
Biorę duży łyk kawy. Verdas wchodzi do kuchni w samych bokserkach. Ma potargane włosy i wory pod oczami. Wygląda mało interesująco. Jeśli chcę wyrwać Francesce, musi wziąć się za siebie bo nic z tego nie będzie.
-Ciężka noc? - pytam.
Leon patrzy na mnie ze znudzeniem. Leje sobie pepsi do szklanki. Piję, żeby uniknąć odpowiedzi. Gdy odkłada szklankę na blat, odpowiada a może jednak warczy:
-Zajmij się swoim życiem,Hernadez.
Kiwam głową.
-Nie wyżywaj się na mnie bo jakaś laska złamała ci serce.
-Francesca nic mi nie złamała.
-Wcale. A to,że cię nie kocha nie zrobiło na tobie żadnego wrażenia?
-Nie.
-Jasne.
***

Około czwartej po południu idę do pokoju Jane i Fran. Leon mnie po prostu wkurza. Siedzi i słucha muzyki. I tak już od kilku godzin. Naprawdę jedna dziewczyna aż tak zawróciła mu w głowie? Niech popatrzy na mnie. Żyję z dnia na dzień.Codziennie inna. Codziennie nowa.
Pukam mocno,nie będę się pieprzył. Otwiera Jane. Suka.
-Zawołaj Fran - rozkazuje.
-Teraz ty? Wy faceci jesteście niemożliwi - kręci głową i woła Francesce. - A i tak na marginesie, słaba ta twoja dzisiejsza fryzurka - uśmiecha się sztucznie i odchodzi.
Fran staje w drzwiach w niebieskim szlafroku i mokrych włosach. Naturalna.
-Diego? Dzisiaj macie wolne, nie pamiętasz?
-Możesz coś zrobić z Leonem? Już z nim nie wytrzymuje. Siedzi na kanapie w słuchawkach na uszach i milczy. Zachowuje się jakby był psychiczny!
No dobra, przyznam wam się. To część mojego super-planu.
-Dlaczego?
-Chyba przez ciebie.
-Przeze mnie? - pyta zdziwiona. -Co ja mu zrobiłam? Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jest okej między nami.
-Idź do niego. Proszę. Ja zostanę z Jane.
-Tylko muszę się ubrać i...
-Nie! To musi być teraz.Już.W tym momencie. Chyba widział cię już w różnych sytuacjach,szlafrok to dla niego nic.
-W sumie racja. To idę. Zaraz wrócę.
Francesca idzie do naszego pokoju a ja wchodzę do pokoju jej i Jane.
-Gdzie Fran?
-Poszła do Leona - siadam obok Jane na kanapie.
-Będzie się działo?
-Mam taką nadzieje.
-Tylko wiesz,że Fran go nie kocha? Ale tak serio.
Patrzę na nią zdziwiony.
-Mówiła ci coś?
Przytakuję.
-Ona chcę,żeby Leon był jej przyjacielem. Nic więcej.
-Zalewasz - mówię - To niemożliwe. - dodaje.
-Na chuj wam spikać ich jeszcze raz? - wstaje i idzie do kuchni.
Wyciąga z lodówki dwa energetyki, wraca i podaje mi jednego.
-To miłość.
-Miłość jest tylko na filmach,Hernadez.
-Wiem. Też tak twierdze,ale w ich przypadku to coś innego. Leon mnie denerwuje. Niech się weźmie w garść. Nie widziałem innego rozwiązania niż Fran.
-Napij się i nie gadaj już tyle.
Słucham Jane i biorę łyk napoju.
***

Nie mam pojęcia co wydarzyło się pomiędzy Cauviglią a Verdasem. Oboje milczą. Nie obchodzi mnie już to, szczerze powiedziawszy. To ich życie. Niech robią co chcą. Są dorośli.
Pod wieczór wszyscy idziemy paczką do klubu. Jakoś udało mi się namówić Leona,choć nalegał,że zostaje do wieczora w pokoju hotelowym.
Nie musimy się ukrywać. Po drodze parę osób nas zaczepia. Zawsze lubiłem być w centrum uwagi. Verdas ma jednak odwrotnie. Trzęsie się jak galareta. Ciota. Jane też nie lubi fanów. Nie dlatego,że nie lubi być w centrum uwagi  - choć też nie bardzo za tym przepada - ale dlatego,że uważa iż jest osobą,która nie może mieć fanów,ponieważ nie robi nic wyjątkowego.Coś w tym jednak jest.
Wybieramy największy i najlepszy klub w San Francisco. Tłum jest ogromny.Coś czuję,że to będzie najlepsza noc w moim życiu. Tyle tu zajebistych lasek...
Po kilku minutach trochę ogarniamy się w tym miejscu. Ja siedzę przy barze z Jane,Leonem i Fede a Adam i Francesca poszli tańczyć. O dziwo Verdas nie chciał iść z nią na parkiet. Sam sobie robi krzywdę. Federico wstaję.
-Idę potańczyć. Może kogoś poznam - oznajmia i rusza w stronę parkietu.
Śmieje się cicho. Fede i wyrywanie lasek. Oczywiście.
-Ja też idę - mówi Leon zaskakując nas i robi to samo.
 Muszę zostać z Jane. Dlaczego aż tak mnie pokarało? Prawdę mówiąc nic takiego do niej nie mam. Oprócz tego,że jest wkurwiająca.
-A ty nie idziesz zaliczyć jakiejś dziewczyny? - sączy swoje mojito i uśmiecha się niewinnie.
-Spokojnie. Jeszcze przyjdzie na to czas.
-Mam nadzieję.

(Jane)

Gdy Diego idzie do toalety, ruszam do akcji. Podchodzę do jakiegoś gościa, w miarę przystojnego. Chociaż nie mnie to oceniać. Ja się tam nie znam.
-Cześć. Chciałbyś trochę zarobić? - pytam i po chwili tego żałuję. Wychodzę na dziwkę.
Facet uśmiecha się szeroko.
-Co masz na myśli?
-Pochyl się trochę - mówię.
Chłopak robi to o co go proszę. Pochyla się a ja zaczynam tłumaczyć mu do ucha, mój plan.
Kończę,a on ze zdziwioną miną przytakuję.
-Jestem w stanie dać 100 dolców - dodaję.
-Okej -odpowiada krótko.- Liczyłem w sumie na coś innego. Ładna jesteś.
-Jestem lesbijką,sorry.
-Rozumiem.
-Czekaj na mój znak - mówię i wracam na swoje miejsce.
Hernadez przychodzi. Zamówiłam mu z dziesięć kolejek wódy.
-Napijmy się - proponuję.
-Właśnie pijemy.
-Ale czegoś mocniejszego. Zamówiłam coś dla ciebie.
Barman stawia pierwszy kieliszek przed moim ,,przyjacielem''.
-Zdrowie! - krzyczę i unoszę swojego drinka. Stukamy się.
Po około 10 minutach,Diego jest spity na maksa.Właśnie oto mi chodziło. Nie kontaktuje i gada jakieś głupoty.
-Wiesz Jane, jesteś bardzo śliczną kobietą - bełkoczę. Robi to tak śmiesznie,że w innej sytuacji wybuchłabym śmiechem. No,ale plan to plan. Należy mu się kara. I to solidna.
Kiwam w stronę tego gościa. On podchodzi i pomaga mi zabrać Diego na górę do pokoju.
W klubach są prawie zawsze pokoje na górze, gdzie wszyscy uprawiają seks. Bardzo przydatne.
Kładziemy Hernadeza na łóżku. Chłopak, którego nadal imienia nie znam, ściąga koszulę i kładzie się obok Diego. Wyciągam swój telefon z kieszeni spodni i cykam im fotkę. Facet uśmiecha się szeroko i tuli do Hernadeza. Oczywiście ten już prawie śpi i nie wie co się dzieje. Śmieje się najciszej jak potrafię, żeby go nie zbudzić. Teraz już nie będzie robił sobie jaj z mojego homoseksualizmu. Mam na niego haka.
-Dzięki. Mam z pięć zdjęć. Wystarczy - zwracam się do gościa. -Tak w ogóle to jak masz na imię? - zdaję sobie sprawę,że nadal nie poznałam jego imienia.
-Conor - odpowiada krótko.
-Okej. Więc Conor, tu masz swoje obiecane 100 dolarów. Dzięki za pomoc - podaje mu pieniądze.
-Tylko nie publikuj nigdzie tych zdjęć. A jak chcesz już to zrobić, to zakryj mi twarz.
-Wiadomo. Jeszcze raz bardzo dziękuje - uśmiecham się i Conor wychodzi.
Patrzę na Diego. Nie może tu zostać. Piszę sms-a do Leona z prośbą o pomoc. Odpisuje niemal natychmiastowo. Oddycham z ulgą,że mój plan się powiódł.

xxx
*Jeśli przeczytałeś to skomentuj*

Witajcie kochani!
Dzisiaj lekka zmiana, mianowicie rozdział pisany z dwóch innych perspektyw. Nie bójcie się następny będzie normalnie z perspektywy Leona :*
Rozdział chyba nie wymaga już poprawek,a jeśli tak to poprawię je kiedy indziej, bo teraz już nie mam na to siły.
Akcja zaczyna się rozwijać i na pewno będzie więcej takich ,,przypałów'' z Diego i Jane :D No to do następnego :*

CV.